Przyszli lekarze uczą się fachu badając wirtualnych pacjentów

Z wirtualnymi pacjentami pracują studenci z Izraela, Chin, USA i WB

Studenci medycyny w Izraelu, Chinach, Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii uczą się rozpoznawania chorób i schorzeń badając tzw. wirtualnego pacjenta. Jest to rodzaj programu informatycznego symulującego spotkanie lekarza z pacjentem. Być może dostęp do tej nowoczesnej platformy szkoleniowej już wkrótce będą mieli także studenci z Polski.

"Student wchodzi w rolę lekarza - wyjaśnia współtwórca projektu prof. Adam Baruch - przeprowadza z wirtualnym pacjentem wywiad i na jego podstawie dokonuje selekcji metod diagnostycznych, a w oparciu o uzyskane wyniki badań (USG, EKG itp. ) dokonuje wyboru procesu leczenia. Ten proces jest na bieżąco oceniany, podobnie jak uzyskany efekt terapeutyczny. Dzięki temu student dowiaduje się, jakie błędy popełnił, czy jego wybory były trafne, ale co ważne - dowiaduje się, jak mógłby uzyskać lepszą skuteczność."

Prof. Baruch stwierdził również, że w czasie praktyk w szpitalu studenci nie zawsze mają okazję do prześledzenia na różnych etapach procesu diagnostycznego i terapeutycznego konkretnego przypadku. Tymczasem dzięki wirtualnemu pacjentowi mogą oni zetknąć się nawet z rzadkimi chorobami.

Twórcy platformy podkreślają, że wirtualny pacjent nie może zastąpić praktycznego doświadczenia nabytego w pracy z żywym organizmem. System służy jedynie jako narzędzie wspierające proces edukacji.

Powstała już polska wersja językowa systemu, a polskie uczelnie mogą zgłaszać chęć wdrożenia systemu dla własnych studentów. Niewykluczone jednak, że barierą może być cena, ponieważ stworzenie wirtualnego pacjenta pochłonęła ogromne środki (ok. 100 tys. dolarów na każdy profil pacjenta). Jednak zdaniem prof. Barucha polskie uczelnie stać będzie na wdrożenie nowoczesnego systemu. Jak szacuje, roczny koszt na jednego studenta powinien wahać się na poziomie 100 zł.

(mk)